piątek, 31 marca 2017

Szpital Psychiatryczny co zmienił w moim życiu .

Szpital psychiatryczny co wniósł do mojego życia .


Jest kilka przykładów , kiedy leczenie szpitalne przynosi pożytek .

Zrobią wam waszystkie badania . 
Poznacie nowych ludzi ,którzy jak wy też zmagają się z chorobami .
Każdy wypis ze szpitala jest dużo warty jak stara sie ktoś o rentę .


Jak zawsze pisze co mi pomogło w hospitalizacji , ale może to być rownież jako dobra rada dla innych . To są moje doświadczenia ,które ja przeżyłam .


W szpitalu psychiatrycznym byłam tylko raz , ale naprawdę bardzo dobrze go wspominam.
Jak większośi ludzi czy zdrowych czy chorych , pobyt na takim oddziale kojarzył mi sie z tak zwanymi wariatami hahaha jakież było moje zdziwienie jak spotkałam tam ludzi takich jak ja sama , która nie radziła sobie z życiem , wiecznie w depresji , z lękami , nerwicą , problemami ze snem .
Rozmowy z tymi ludzi pokazały mi , że mimo choroby będę mogła normalnie żyć i pracować . 
Poznałam osoby na bardzo wysokich stanowiskach . Był chłopak który skończył Akademie Muzyczna w klasie fortepianu i skrzypiec i Akademie plastyczną , obie z wyróżnieniem . 
Dwa razy w tygodniu mieliśmy spotkania grupowe z psychologiem i tam rozmawialiśmy o naszych lękach , nerwicach , stresach i czym sie tylko dało . Nigdy nie miałam problemu z komunikacją z innymi i do dziś tak mam , wiec już  na pierwszym spotkaniu opowiedziałam dlaczego targnełam się kilka razy na życie . Opowiedziałam o swoich największych lękach , jak tak z perspektywy czasu popatrzę to ja mimo tej choroby , jestem silna . Wtedy myślami byłam zawsze tylko i wyłącznie ze śmiercią . 
Planowałam kiedy to zrobię. Jejku jak pomyśle teraz ,że miałam takie myśli i czyny , to aż mnie ciarki przechodzą . Niestety depresja nie leczona odbiera nam sile do życia , odbiera nam jakakolwiek radość życia , nic nas nie cieszy , czujemy sie jak w ciasnej ciemnej dziurze.

Byłam na oddziale pół zamkniętym  , ale kiedy lekarz powiedział ze mogę iść na odział otwarty zrezygnowałam ,nie czułam się na siłach . A prawda była taka ,że tam też były osoby na odwyku alkoholowym . Jedynie czego się boje do dziś to pijanych ludzi , gdy jeździłam do siostry na wieś a widziałam jak siedzą pod sklepem to bałam się zaczepek z ich strony . Ale wracając do pobytu w szpitalu są tego zalety i to duże , 
Zrobią nam wszystkie badania i wyklucza np. Choroby tarczycy , które też  w dużych przypadkach odpowiada za złe samopoczucie .
Pacjenci są obserwowani jak sie zachowują w dzień i w nocy . 
Z perspektywy pacjenta wielu myśli zże. nic nie robią ,a prawda jest taka ,ze każdy pacjent jest obserwowany i wszystko jest w dokumentacji . 
Jak spotykaliśmy sie w świetlicy czy na korytarzu też  zawsze pielęgniarki , czy psychoterapeuci, praktykanci obserwowali zachowania i pózniej na wspólnych spotkaniach rozmawialiśmy o nich .
Było bardzo dużo osób bardzo pobudzonych i agresywnych i wtedy te osoby miały spotkania z psychologiem ,który z nimi rozmawiał jak maja sobie radzić z takimi atakami . 


Ja osobiście jestem bardzo spokojną osobą , nie lubię i nie umie się kłucić , nie lubię krzyków i ogólnie agresji wiec jak takie sceny sie rozgrywały na oddziale to byłam w strasznym stresie .
Mimo , że sama w mojej pracy nieraz mam do czynienia z agresywnymi ludźmi , ale teraz potrafię sobie z tym poradzić , już  się nie boje kontaktu z nimi , niestety pózniej przeżywam to w czasie snu . Wszystko wraca jak bumerang .


W tym szpitalu podobało mi się to , ze wszyscy pacjenci jedli wspólne posiłki .
Wszystkie trzy oddziały razem , czyli z zamkniętego , pół otwartego  i całkowicie otwartego oddziału . 
Pierwsze dni siedziałam przy stoliku z bardzo upośledzonymi ludźmi , inne osoby mi sie dziwiły,że z nimi siedziałam , ale mi to nie przeszkadzało , byli bardzo mili choć czasem musiałam wprowadzić reguły bo byli to faceci z dużym upośledzeniem i jak chcieli moje jedzenie to potrafili mi ukraść z talerza , ale uzgodniłam z nimi że wszystko czego nie będę jeść oddam im . A jedzenie było naprawdę dobre . Ja do dziś nie lubię jeść śniadań wiec piłam kawę zbożową , obiad tylko drugie i to tylko troszkę , wie zawsze któryś dostał to czego nie jadłam ,podwieczorek oddawałam cały i część kolacji . Chłopaki sie cieszyły a ja miałam spokój że nie oddaje pełnego talerza.

Byłam w nim trzy tygodnie i wyszłam na własne żądanie , ale tylko dlatego że zbliżał się termin porodu mojej siostry a obiecałam jej że będę przy porodzie . Oliwcie  przywitałam na świecie chyba w kilka dni po opuszczeniu szpitala . 


Miłego wieczoru , pozdrawiam Moni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz